Byłeś na blogu?!

Skoro już zajrzałeś zostaw jakiś ślad! xD
Błagam napisz jakiś komentarz lub e-mail, mówiący, czy ci się podoba blog, czy nie, co mogłybyśmy zmienić, by było fajniej...

Pozdrowionka x3 Paulinka&Zuza

piątek, 31 maja 2013

14.Pałac, ukryty w chacie... Nadzieja.

-Widzisz!? Mówiłam?! Teraz otworzyły i będą udawać, że nic się nie stało!- krzyknęła pani Julanna, widząc otworzone na rościerz drzwi.
-Spokojnie Julianno, trzeba się najpierw dowiedzieć, co mają na swoje wytłumaczenie...- odrzekła Sara, spoglądając pytająco na dzieci.
-My... Ja...- jąkał Wojtek. Azusa zaśmiała się z zawstydzenia kolegi i niecierpliwie wyrwała:
-Wojtek otworzył moją spinką...- a potem widząc niedowierzające miny właścicielek wybuchła udawanym płaczem i wtuliła się w panią Sarę- Och proszę pani!- mówiła przez łzy- Tak strasznie się przestraszyłam!
-Już dobrze, dobrze dziecko, idź do toalety się umyć!- odpowiedziała kobieta, po czym, po odejściu dziewczynki zwróciła się do swoje przyjaciółki- Widzisz Julianno?!
-Ja i tak nie wierze tym.. tym...
-Nie przy dzieciach moja droga!!! I chyba najwyższa pora, żebyś zmieniła do nich swój stosunek! Chodź Wojtusiu! Zabierz rzeczy swoje i Azusy! Pora byście trafili do normalnych pokoi!
-Ta przybłęda?!- krzyknęła Julianna, nie mogac się powstrzymać- Ma trafić do pokoju z normalnymi dziećmi!?
-Takimi samymi jak i one!
-Przecież...- Wojtek nie słuchał dalej kłutni kobiet. Wykorzystując sytuację złapał plecak z kotkami oraz swoją torbe, w której miał kilka jabłek i bułeczek, skradzionych ze śniadania, oraz wymknął sie po cichu. Po chwili dobiegł do damskiej toalety, z której w tej samej chwili wyszła Azusa. Podał jej plecak i nic nie mówiąc wybiegli tylnym wyjściem. Kłopot jedynie był przy pani HErcie, która na dworzu właśnie rozwieszała pranie. Udało im się jednak przemknąć. Bez namysłu wbiegli do lasu. Nawet się nie oglądali. Wreszcie dobiegli do jakiejś chatki.
-Nie widzieliśmy jej tu wześniej...- powiedział Wojtek
-Nie ważne, na co czekasz?!- krzyknęła dziewczynka, wbiegając do opuszczonego domu. Nie wyglądał jednak, w środku, na tak opustoszały, jak od zewnątrz.Dzieci miały wrażenie, jakby jeszcze dziś ktoś go wyremontował i wysprzątał.

-To nie możliwe...- powiedziała Azusa przyglądając się drogocennym zdobieniom.
-Halo! Jest tu kto!?- krzyczał na darmo Wojtuś. Nikt się nie odzywał... Dom był opuszczony. Dzieci usiadły na wygodnej kanapie, a na dworzu zaczął zapadać zmrok.
-Tttrooochę zimno- odparła, trzęsąc się Amelka.
-Trzeba przynieść drewna irozpalić ten kominek- odrzekł chłopiec wskazując palcem, znajduący się przed nimi zdobiony złotem kominek.
-Nie możesz iść sa...m-dziewczynka nie zdążła dokończyć zdania, gdyż chłopca już nie było. Azusa westchnęła cięższko i usiadła na kanapie. Zaczęła rozmyślać nad tym wszystkim. Jak oni sobie dadzą radę? A może... Odnajdą jej rodziców? Tak bardzo marzyła, że oni ją kochają, że nie chcieli jej zostawić i że kiedyś się odnajdą, że jej rodice napewno ją chcą... Już nie będzie przybłędą... Ale czy ta kocica ma coś z nimi wspólnego? Co oznacza to imie... Amelia? Czemu właśnie ona rozmumie kotki i zostały one powierzone JEJ opiece?
-KOTKI!- przypomniała sobie dziewczynka i zerwała się na równe nogi- Przecież one siedzą w tym plecaku!!!- Wrzasneła i rzuciła się na plecak. Otworzyła go szybko i... Był pusty... Amelia zaczęła przekręcac go na lewą stronę... Rozglądała sie na około... Kotków nie było.... A może to był tylko piękny sen. Azusa uklęknęła na kolanach, trzymając w rączkach pusty plecak. Po poiczku spłynęła jej ogromna jak groch łza, za nią strumień następnych...
-Czemu płaczesz?- rozległ się za nią piskliwy głosik...
-Zniknęły- mówiął jeszcze bardziej szlochając...
-Kto?- kolejny cichy głosik... Azusa odwróciła się i ujrzała wszystkie 15 malutkich, czarnych kociątek... Zakryła twarz płacząc... Tym rzem były to łzy szczęścia...
Drzwi od domu się otworzyły i do pokoju wszedł wojtek z rękami pełnymi konarów i patyków. Wrzucił je do kominka, a reszte położył na dywanie, obok... W tej samej chwili zobaczył szlochającą dziewczynkę i chmarę czarnych kotków, wlepiających w nią swe ślepka.
-Azusa co ci?- spytał, podchodząc i smyrając jednego kotka po głowie, powodując tym jego "śmiech".
-Już dobrze...- odpowiedziała ocierajac łzy i przytulając mocno Bambo...