Byłeś na blogu?!

Skoro już zajrzałeś zostaw jakiś ślad! xD
Błagam napisz jakiś komentarz lub e-mail, mówiący, czy ci się podoba blog, czy nie, co mogłybyśmy zmienić, by było fajniej...

Pozdrowionka x3 Paulinka&Zuza

niedziela, 18 listopada 2012

8.Przykre wspomnienia i promyk nadziei



http://www.story.gala.pl/fotka/144/144133_l/wsch%C3%B3d+s%C5%82o%C5%84ca.jpg 
Złocisto  czerwone słońce zaczęło powolnym krokiem wznosić się na widnokrąg. Jakby ktoś brutalnie budził je z pięknego snu i wzywał do pracy, by oświetlało przepiękną, wiosenną roślinność. Już po chwili jaskrawo żółte promyki zaczęły wdzierać się do najmniejszych szczelinek lasu i budzin drobną, leśną zwierzynę. Udało im się także oświecić swym blaskiem zaspane dzieci, w tym małą Amelkę z przytulonym do siebie kociątkiem. Malutkie kropelki rosy wydawały się być drogocennymi kryształkami, przez dziwny przypadek zawieszonymi na jasno zielonej, młodej roślinności. To wszystko pobudzał do życia lekki, Świerzy wiaterek, niosący ukojenie i orzeźwienie. Gdyby jakiś poeta w tamtym czasie znalazł się w tym miejscu pomyślałby, że trawił do raju. Opiewał by wierszami piękno i złożoność ogromnego i niezwykłego lasu. Gdyby tylko wiedział jakie jeszcze niesamowite i magiczne stworzenia w nim żyją?!
Nagle uchyliło się malutkie, opuchnięte oko Azusy. Już po chwili blask błękitu jej źrenic mógł w całości pokazać się otaczającemu jej światu. Dziewczynka bowiem miała wielkie, turkusowo- niebieskie oczy. Najbardziej zagorzały, krytyk piękna zachwyciłby się ich cudownością. Jej gęste, ciemnoczekoladowe włosami opadały kaskadami na czoło i twarz. Dziewczyna ogarnęła włosy i związała kawałkiem wstążki w warkocz, wijący się aż do jej bioder. Bohaterka wstała. Spojrzała na horyzont, na którym widać było ogrom otaczającego ją świata. Tuż po chwili spostrzegła, że małe kociątko, znalezione ubiegłego wieczoru znikło.
-Wojtek!- zaczęła budzić ze strachem i trwogą, chłopca
-Co się dzieje Azusa?- spytał zdziwiony młody człowiek i zerwał się na równe nogi
-Gdzie jest kot…- nie dokończyła tego krótkiego zdania, gdyż z tych samych krzaków, co ubiegłego dnia, wyskoczył kotek. Nie był to jednak ten sam kotek co wczoraj. Tamten miał białe skarpetki na przednich łapakach. Ten zaś był gładko czarny a jego oczęta przypominały wyglądem oczy dziewczynki. Ich głęboka niebieskość wydzierała się do lasu i przedzierała się do oczu dzieci.
-Kici kici…- dziewczynka zaczęła nawoływać kotka i ukucnęła. Ten powoli podszedł do niej i zaczął się przytulać do jej drobnych rączek. Dziewczynka spojrzała głęboko w jego oczęta. W pewnej chwili uchylił on pyszczek i co komuś mogłoby się wydawać nierealne, wyszeptał
-Idź za mną!- dziewczynka nie zdążyła nijak na to zareagować. Kotek szybko ruszył tam skąd przyszedł. Amelka bez namysłu ruszyła za nim. Nie zdążyła nawet Wojtkowi powiedzieć, co się stało. Już po chwili kotek zaczął biec, ciasną, krętą dróżką i wpadł do suchego kanału. Azusa powoli zeszła po drabince i pogoniła za kociątkiem.
-Ej mały zaczekaj!- wołała na marne, kotek zniknął, tak samo jak drabinka, po której zeszła, tak jakby ktoś ją zabrał. Zrozpaczona dziewczynka zaczęła iść brudnym tunelem przed siebie. Niestety nie było śladu po kotku ani jakim kol wiek innym żywym stworzeniu. Po kilku godzinach drogi Amelia usiadła na ziemi i zaczęła cichutko łkać. Nagle zmorzył ją ciężki sen. Spuściła bezwładnie główkę oraz rączki i cichutko zasnęła.
-Amelio!- usłyszała nagle znajomy głos. Podniosła główkę. Azusa znajdowała się w jej spalonym niegdyś domu. Przy cieplutkim kominku zobaczyła swoich rodziców, tulących mała, zawiniętą w kołderkę dziewczynkę. Byli tacy szczęśliwi. Azusa znajdowała się jakby w cieniu. Tak strasznie chciała być z tą rodziną, wyciągnęła błagalnie wątłą rączkę i nagle ogień z kominka zaczął się rozrastać. Nagle pochłonął wszystko. W pewnej chwili nastała ciemność. Głucha, czarna i pusta ciemność, nicość. Amelia otworzyła oczy. To był tylko sen. Sen z przeszłości. Jakim cudem będąc dzieckiem zarejestrowała tamte informacje? A może to ta kraina, która ją otaczała ma z tym coś wspólnego? Może to ten mały kotek, którego głosik usłyszała? Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała przed siebie.  Jej oczom ukazał się niezwykły krajobraz. Tuż za wyjściem z tunelu była niezwykła kraina. Na drzewach siedziały czarne wiewiórki. Po niebie latały mewy o popiołowym kolorze. Można było także gdzieniegdzie dostrzec czarnego motyla. Mimo tego wszystko było przepiękne. Słońce miało kolor różowo- złoty a woda płynąca z oceanu była srebrno- amarantowa. Każde zwierze, które tam żyło miało ten sam kolor. Nagle Azusa usłyszała znany, piskliwy głosik, z dołu.
http://pu.i.wp.pl/k,NDM1ODQxMzIsNjIzMjk2,f,kraina17.jpg-Na co czekasz?- spytał mały kotek, który ją tu przyprowadził i pobiegł przed siebie. Amelia zaczęła go gonić. Po chwili on się zatrzymał.
-Kim jesteś?- spytała spokojnie dziewczyna, kociątko
-To ty nie wiesz?- zaśmiał się czarny urwisek i po chwili z krzaków wyszła chmara czarnych kociąt. Amelka usiadła po turecku na środku i ze spokojem zaczęła głaskać i brać na ręce każde zwierzę. Mimo zdziwienia jakie ją ogarniało była szczęśliwa. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie bała się tej dziwnej sytuacji, wręcz przeciwnie. Marzyła by ta chwila trwała wiecznie.
Zaczęła bawić się z kociątkami i każdemu z nich dawać imię. Najbardziej polubiła tego kotka, który ją tu przyprowadził. Stwierdziła, że on najbardziej przypomina ją. Stale siedział sam i rzadne kociątko nie bawiło się z nim. Nazwała go Bambo. Gdy tylko wypowiedziała to słowo w krzakach coś szepnęło. Nie usłyszała ona tego szptu, a możliwe, że po postu go nie zrozumiała? Był on chyba wypowiedziany w obcym jej języku.
Jak na rozkaz każde kociątko odeszło od Azusy i grzecznie usadziło się w rządku pod drzewem. Został tylko Bambo, lecz i tak siedział on tylko w pewnej odległości od bohaterki. Nagle z krzaków wyszła duża, czarna kocica.
http://i.pinger.pl/pgr421/baf46d8f001183614d221e93/kraina2.jpg
-Witajcie moje dzieci!- powiedziała do kociątek ocierając się o każde z nich.- Witaj Amelio!- odrzekła do dziewczynki, lecz ta zdziwiła się, po raz kolejny słysząc to imię. Dziewczynka siedziała odrętwiała i zdziwiona tą sytuacją. Już po chwili jednak wszystko zrozumiała...

<CDN...>

sobota, 17 listopada 2012

7.Udało się!



Mała Azusa przemknęła się między pokojami.
-No dawaj Wojtek!- szepnęła widząc śpiącą panią  Hertę
Młodziak szybko dobiegł do koleżanki i oboje wymknęli się z domu dziecka. Przez pewien czas jeszcze biegli, aż schowali się za najbliższym budynkiem.
-Udało nam się!- krzyknął chłopiec z radości i przytulił dziewczynkę w euforii. Później oboje zawstydzeni oparli się o murek.
-No i co teraz?- spytała swoim piskliwym głosikiem Amelka.
-Znajdziemy jakiś opuszczony dom…
-I co dalej? Skąd weźmiemy jedzenie? Pieniądze?
Chłopiec zawstydzony spuścił oczy. Później jednak znowu odżył  pełen nadziei.
-Na pewno sobie poradzimy… Może…- zawahał się przez chwilkę- Może nam się uda znaleźć naszych rodziców…
Nie było potrzeby nic odpowiadać. Ta jedna myśl zaczęła szybko kiełkować w małej główce Azusa’y. Gdyby naprawdę znalazła swoich rodziców! Gdyby mogli powiedzieć jej, że ją kochają, że przez przypadek trafiła do tego strasznego domu dziecka! Ona tak bardzo w to wierzyła, że nic innego nie mogło stać się ważniejsze od odnalezienia Państwa Cute.
-No to co? Idziemy?- dziewczynka zapytała z entuzjazmem i dzieci ruszyły w dalszą drogę.  

 Dzieci powolnym krokiem poszły w stronę lasu, w którym bohaterkę napadł ryś. Mimo, iż była tu po raz pierwszy, miejce to wydawało jej się znajome. 
-Trochę strasznie tu wchodzić, nie?- powiedziała półszeptem dziewczynka.
-Nie, nie ma czego się bać- odpowiedział drżącym głosem.
Dzieci pomału wchodziły do lasu. Po godzinie doszły do polanki. Pogoda była wiosenna. Tak jak na tę porę roku przystało słońce świeciło i było w miarę ciepło. Otoczenie i przyroda wokół wyglądały pięknie. Zwierzęta budziły się ze snu zimowego, a pierwsze pąki listków zakwitały na drzewach.
-Ale tu ładnie...- powiedział Wojtek.
-No, jak... z bajki...- rzekła Azusa.
Dzieci usiadły na polance i przez jakiś czas obserwowały przyrodę. Azusie bardzo podobał się śpiew ptaszków.
Nadszedł wieczór. Zrobiło się dosyć chłodno. Dzieci nie wiedziały co robić. Wojtek proponował nawet Azusie powrót do domu, ale ona, w nadziei znalezienia rodziców odrzuciła pomysł. Nagle zobaczyła, że coś się rusza w krzakach. Wojtek powiedział, że jej się na pewno przewidziało, ale ona postanowiła to sprawdzić. Delikatnie odsłoniła gałęzie z młodymi listkami i ujrzała śliczne, małe, czarne kociątko. Wygladało na przestraszone i zagubione, dlatego postanowiła je wziąć ze sobą. Pokazała je Wojtusiowi.
-Jakie śliczne- powiedział.
-Ale ciekawe gdzie jest jego mama...-odrzekła Azusa.
-No, ciekawe. Może jej poszukamy- zaproponował Wojtek.
-Dobrze, ale już nie dzisiaj, bo jest ciemno i chyba późno.
-Tylko ciekawe gdzie prześpimy noc?- zapytał Wojtek.
-No, ciekawe. Musimy chyba iść dalej i poszukać jakiegoś legowiska.
-Albo...Zostańmy tutaj! Nazbieramy suchych liści i gałęzi i rozpalimy ognisko. Przed wyjściem wsadziłem zapałki do kieszeni.
-Ognisko?! Jesteśmy... za mali..chyba...yyy...-dziewczynka nie wiedziała co powiedzieć, ponieważ ogień wydawał jej się tajemniczy i tak naprawdę nic o nim nie wiedziała, poza tym jak wygląda.
-Nie bój się. Już dużo razy widziałem jak robili to dorośli.Chodź, pozbieramy gałęzie.
Po godzinie gałęzie były nazbierane, jednak liści nie znaleźli, wiele, ponieważ była wiosna. Dzieci ułożyły kije i otoczyły je kamieniami. Wojtek zapalił zapałkę i pomału rozpalił ognisko.
-Udało się!- krzyknął uradowany.

Dzieci ogrzały się przy ognisku, a później zasnęły.

piątek, 9 listopada 2012

Ognisko i plany ucieczki^^

 Azusa dorastała w placówce. Cały czas zastanawiała się jak tu trafiła. Nie wystarczały jej odpowiedzi typu "jak większość dzieci" czy "to jest nieważne". Wiedziała, że prawda jest inna, ale nie umiała znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
Kiedy dziewczynka ukończyła 6 rok życia zaczęła uczęszczać na zajęcia szkolne. Na jednaj z pierwszych lekcji, pani kazała narysować dzieciom cokolwiek chcą. Azusa narysowała pięknego, dużego motylka. Kiedy stała w kolejce by oddać rysunek, stanął przed nią chłopczyk, który narysował dzieci bawiące się przy ognisku. Jej uwage przykuł ogień, wydawało jej się, że go już kiedyś wcześniej gdzieć widziała, ale nie wiedziała gdzie. Zaciekawiona zapytała chłopca co to, na to on odpowiedział:
-Ogień, a co nie wiesz???
-Nie, to znaczy... yyy... tak...znaczy....-dziewczynka nie mogła się wysłowić.
-Hihi. Nie wie jak wygląda ogień... hihi podrzutek nie wie jak wygląda ogień!- krzyknął na tyle głośno, aby usłyszała pozostała część klasy. Pani krzyknęła na chłopca i kazała stanąć w kącie, a dziewczynkę skrzyczała i powiedziała, żeby nie prowokowała kolegów głupimi pytaniami. Azusa się rozpłakała, co jeszcze bardziej rozzłościło panią Ludwikę :
-Do kąta, w tej chwili, rozpieszczone dziewuszysko, już ja się tobą zajmę!!!- wykrzyczała.
Następnego dnia do domu dziecka przyjechał nowy, ośmio letni chłopiec. Został przydzielony do sąsiedniego pokoju. Po kilku dniach zaprzyjaźnił się z dziewczynką. Wojtek, bo tak miał na imię był miły i grzeczny oraz podobnie jak Azusa nie nawidził opiekunek pracujących w placówce, a szczególnie pani Ludwiki.
Jakiś czas później kobiety zorganizowały ognisko. Azusa nie mogła się doczekać, ponieważ była ciekawe jak w rzeczywistości wygląda. W końcu nadeszła ta długo wyczekiwana chwila. Jednak przed zbiórką chłopiec, u którego na rysunku widziała ogień zaczął się śmiać, żeby lepiej nie szła, bo się przestraszy. Wtedy w jej obronie stanął Wojtek. Powiedział, że to nie wina Azusy, że nigdy go nie widziała. Kłótnię zauważyła pani Ludwika. Nie zastanawiając się nawet chwilę, kazała iść całej trójce na górę. Pozwoliła zostać tylko chłopcu, który spowodował awanturę, ponieważ jej zdaniem nic nie mówił. Dziewczynka rozpłakała się, ponieważ marzyła o tym, żeby zobaczyć ogień. Na szczęściae było widać przez szybę. Kiedy obserwowała iskry ognia, kojarzył jej się z jakimś czarym, przyjaznym kotkiem i rodzicami. Nie wiedziała dlaczego, ale wstydziła się komukolwiek o tym powiedzieć. Nagle, kiedy tak rozmyślała, Wojtek wpadł na genialny pomysł.
-Ucieknijmy. Ucieknijmy stąd. Mamy okazję, ucieknijmy!- krzyczał.
-Faktycznie, to dobry pomysł, tylko, że później będą nas szukać, a jak znajdą, to pani Ludwika się mocno rozzłości.-odpowiedziała dziewczynka.
-Nie znajdą, już, ja się o to postaram.
-Tak, ty akurat. Ale w sumie... co nam szkodzi? Ucieknijmy i... znajdziemy porzuconą chatkę iw niej zamieszkamy...i będziemy mieć dużo kotów...najlepiej czarnych
-...i rudo-białych- dodał chłopiec.



CDN...