Byłeś na blogu?!

Skoro już zajrzałeś zostaw jakiś ślad! xD
Błagam napisz jakiś komentarz lub e-mail, mówiący, czy ci się podoba blog, czy nie, co mogłybyśmy zmienić, by było fajniej...

Pozdrowionka x3 Paulinka&Zuza

sobota, 17 listopada 2012

7.Udało się!



Mała Azusa przemknęła się między pokojami.
-No dawaj Wojtek!- szepnęła widząc śpiącą panią  Hertę
Młodziak szybko dobiegł do koleżanki i oboje wymknęli się z domu dziecka. Przez pewien czas jeszcze biegli, aż schowali się za najbliższym budynkiem.
-Udało nam się!- krzyknął chłopiec z radości i przytulił dziewczynkę w euforii. Później oboje zawstydzeni oparli się o murek.
-No i co teraz?- spytała swoim piskliwym głosikiem Amelka.
-Znajdziemy jakiś opuszczony dom…
-I co dalej? Skąd weźmiemy jedzenie? Pieniądze?
Chłopiec zawstydzony spuścił oczy. Później jednak znowu odżył  pełen nadziei.
-Na pewno sobie poradzimy… Może…- zawahał się przez chwilkę- Może nam się uda znaleźć naszych rodziców…
Nie było potrzeby nic odpowiadać. Ta jedna myśl zaczęła szybko kiełkować w małej główce Azusa’y. Gdyby naprawdę znalazła swoich rodziców! Gdyby mogli powiedzieć jej, że ją kochają, że przez przypadek trafiła do tego strasznego domu dziecka! Ona tak bardzo w to wierzyła, że nic innego nie mogło stać się ważniejsze od odnalezienia Państwa Cute.
-No to co? Idziemy?- dziewczynka zapytała z entuzjazmem i dzieci ruszyły w dalszą drogę.  

 Dzieci powolnym krokiem poszły w stronę lasu, w którym bohaterkę napadł ryś. Mimo, iż była tu po raz pierwszy, miejce to wydawało jej się znajome. 
-Trochę strasznie tu wchodzić, nie?- powiedziała półszeptem dziewczynka.
-Nie, nie ma czego się bać- odpowiedział drżącym głosem.
Dzieci pomału wchodziły do lasu. Po godzinie doszły do polanki. Pogoda była wiosenna. Tak jak na tę porę roku przystało słońce świeciło i było w miarę ciepło. Otoczenie i przyroda wokół wyglądały pięknie. Zwierzęta budziły się ze snu zimowego, a pierwsze pąki listków zakwitały na drzewach.
-Ale tu ładnie...- powiedział Wojtek.
-No, jak... z bajki...- rzekła Azusa.
Dzieci usiadły na polance i przez jakiś czas obserwowały przyrodę. Azusie bardzo podobał się śpiew ptaszków.
Nadszedł wieczór. Zrobiło się dosyć chłodno. Dzieci nie wiedziały co robić. Wojtek proponował nawet Azusie powrót do domu, ale ona, w nadziei znalezienia rodziców odrzuciła pomysł. Nagle zobaczyła, że coś się rusza w krzakach. Wojtek powiedział, że jej się na pewno przewidziało, ale ona postanowiła to sprawdzić. Delikatnie odsłoniła gałęzie z młodymi listkami i ujrzała śliczne, małe, czarne kociątko. Wygladało na przestraszone i zagubione, dlatego postanowiła je wziąć ze sobą. Pokazała je Wojtusiowi.
-Jakie śliczne- powiedział.
-Ale ciekawe gdzie jest jego mama...-odrzekła Azusa.
-No, ciekawe. Może jej poszukamy- zaproponował Wojtek.
-Dobrze, ale już nie dzisiaj, bo jest ciemno i chyba późno.
-Tylko ciekawe gdzie prześpimy noc?- zapytał Wojtek.
-No, ciekawe. Musimy chyba iść dalej i poszukać jakiegoś legowiska.
-Albo...Zostańmy tutaj! Nazbieramy suchych liści i gałęzi i rozpalimy ognisko. Przed wyjściem wsadziłem zapałki do kieszeni.
-Ognisko?! Jesteśmy... za mali..chyba...yyy...-dziewczynka nie wiedziała co powiedzieć, ponieważ ogień wydawał jej się tajemniczy i tak naprawdę nic o nim nie wiedziała, poza tym jak wygląda.
-Nie bój się. Już dużo razy widziałem jak robili to dorośli.Chodź, pozbieramy gałęzie.
Po godzinie gałęzie były nazbierane, jednak liści nie znaleźli, wiele, ponieważ była wiosna. Dzieci ułożyły kije i otoczyły je kamieniami. Wojtek zapalił zapałkę i pomału rozpalił ognisko.
-Udało się!- krzyknął uradowany.

Dzieci ogrzały się przy ognisku, a później zasnęły.

1 komentarz: