Byłeś na blogu?!

Skoro już zajrzałeś zostaw jakiś ślad! xD
Błagam napisz jakiś komentarz lub e-mail, mówiący, czy ci się podoba blog, czy nie, co mogłybyśmy zmienić, by było fajniej...

Pozdrowionka x3 Paulinka&Zuza

sobota, 29 grudnia 2012

9. Straszna rzeczywistość i marzenia

Amelia podniosła ociężale powieki. Po raz pierwszy w jej króciutkim życiu poczuła cierpki ból głowy. Nagle usłyszała piskliwy, przeraźliwy głosik Wojtka.
-Azusa, żyjesz! Uciekaj!
Mała dziewczynka zerwała się natychmiast.
-"To nie możliwe! To nie mógł być sen! Ja czułam sierść tego kota! Przecież czułam jak mnie zdrapał!"- myślała. Nie zauważyła nawet biegnącej w jej stronę pani Lodzi i jakiegoś milicjanta. Natychmiast podnieśli oni dziewczynkę i brutalnie ustawili obok chłopca...
-To wszyscy uciekinierzy?- zapytał mężczyzna
-Owszem. Już ja wam pokażę łobuzy! Wiecie jak się o was martwiliśmy?!- skłamała pani Sara i mocno złapała Azusę na chudą rączkę, następnie poszarpała nią, co jak stwierdziła dziewczynka, było bardzo niedelikatne i mało odpowiednie.
Po powrocie do domu dziecka panna Lodzia kazała zamknąć dzieci w zimnym, źle urządzonym pokoju na strychu. Pomieszczenie to było zakurzone i ciemne, miało bowiem jedynie małe okienko, na dodatek wbudowane od strony północnej. Na samym środku pokoju ustawiona była stara wersalka, z wystającymi sprężynami. Tuż obok niej znajdowała się spróchniała komoda, pochodząca z lat dwudziestych. Rzeczy uciekinierów zostały rzucone na dwa, równolegle ustawione łóżka. Przykryte one były starymi prześcieradłami i wełnianymi, drapiącymi kocami. Azusa usiadła na kąciku swojego nowego łóżka.

-To niesprawiedliwe!- krzyknął Wojtek, szarpiąc się z panią Hertą, która dostała rozkaz zaprowadzenia dzieci na górę.
-Nic nie porace- powiedziała pani Herta sepleniąc- Un ordre... rozkac!
Następnie stara kobieta wyszła, zamykając dzieci na klucz. Chłopiec usiadł na kanapie zrozpaczony.
-A juz nam się prawie udało... Już uciekliśmy... Powinniśmy byli uciekać z miasta! Ach...- wyrzekł głośno, trochę do siebię, a  trochę do dziewczynki i zakrył sobie dłońmi lice, opierając łokcie na kolanach
-Już je miałam...- powiedziała równie smutna Amelka- Ja na prawdę widziałam te koty! Ona do mnie mówiła! Mogłam poznać prawdę na temat mojej przeszłości... Może pomogłoby mi to znaleźć rodzinę... Moją rodzinę...- powiedziała smutno i po policzkach zaczęły jej kapać łzy, coraz szybciej i szybciej
-O czym ty gadasz?!
-O kotach! 16 czarnych kotów... To na pewno nie jest zbieg okoliczności...
-Przyśniło ci się! Co może one jeszcze do ciebie gadały?! Wpadłaś do rowu i zemdlałaś! Tyle!
-Nie prawda! Nie mów tak!- krzyknęła rozzłoszczona dziewczynka i wstała na równe nogi, zaciskając z nerwów piąstki
-Udowodnij!- krzyknął chłopiec reagując podobnie
-Jak chcesz!- krzyknęła panienka i podbiegła do drzwi. Próbowała je otworzyć- na marne, wrota bowiem zostały zamknięte. Dziewczynka zaczęła dotykać ścian palcami obu rąk i przykładać do nich ucho.
-Czego ty szukasz?- spytał chłopiec
-Dowodów!- powiedziała dziewczynka. Po pewnym jednak czasie opadła z sił i usiadła obok Wojtka. Złapała głęboki oddech
-Musi być jakieś wyjście- wyszeptała, mając ogromną nadzieję, na możliwość ucieczki.
Nagle dzieci usłyszały pukanie do drzwi. Oboje się zerwali i podbiegli do miejsca wydawanego odgłosu.
-Kto tam?- spytał Wojtek
-Rozalia, otwórzcie- usłyszeli szept
-Nie możemy, zamknęli nas, klucz ma pani Herta, uwolnij nas Róża!- powiedziała z zapałem Amelia. Panna Borek zbiegła szybko na dół, po krętych schodach. Już po godzinie wróciła do przyjaciół i otworzyła im wyjście. Azusa rzuciła się na szyję przyjaciółce.
-Dziękuje!- krzyknęła- Uratowałaś nas!
-Nie ma za co ale, ja chciałam tylko poży...- nie zdążyła dokończyć dziewczynka, bo jej koledzy zbiegli na dół. Później poszło im już jak spłatka, gdyż właścicielki zajęte były jedzeniem spóźnionego obiadu.
Amelka od razu zaczęła biec w stronę tajemniczego lasu.
-Gdzie ty idziesz?- spytał Wojtek- Przecież musimy uciekać. Z miasta!
-Muszę ci udowodnić!
-Już ci wieżę, choć już!
-Ale to moja szansa! Tylko tak odnajdę rodziców! Proszę...- powiedziała i spojrzała błagalnie na chłopaka
-No dobra, ale potem uciekamy...- wyrzekł młody panicz Okleciński i dzieci pobiegły w wybranym kierunku.

Amelka bez trudu trafiła do wcześniej odnalezionej polany. Wojtek patrzył na to miejsce jakby znalazł się w jakimś raju.
-Widzisz? Mówiłam?! Nie przyśniło mi się!- powiedziała panienka i podbiegła do drzewa, przy którym przedtem siedziała z kocicą i jej młodymi. Pod szerokimi gałęziami leżała malutka biała kartka:
"Opiekuj się nimi..."- napis był krótki.
 Amelce zakręciło się w głowie. Nagle cały świat w okół niej zaczął wirować. Wojtek zniknął, zniknęło wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz