Byłeś na blogu?!

Skoro już zajrzałeś zostaw jakiś ślad! xD
Błagam napisz jakiś komentarz lub e-mail, mówiący, czy ci się podoba blog, czy nie, co mogłybyśmy zmienić, by było fajniej...

Pozdrowionka x3 Paulinka&Zuza

piątek, 26 października 2012

4. Śmierć pani Marianny


 4. Śmierć pani Marianny


  Kobieta postanowiła zanieść dziecko do najbliższego domu dziecka. Niestety, nie było to takie proste. Najbliższa placówka była oddalona o 5,5 km od jej domu. Trzeba było iść też przez leśną drogę, która była bardzo niebezpieczna. Mimo to staruszka postanowiła iść, póki jej sił starczy, ponieważ i tak nie mogła wrócić do domu z dziewczynką. Jednak już po pół godzinie odczuwała zmęczenie, a każdy krok był dla niej wysiłkiem. Trzymała też na rękach dwuletnie dziecko, co było dla niej dużym obciążeniem. Po godzinie była bardzo zmęczona i nie miała siły iść dalej. Postanowiła więc odpocząć. Usiadła więc na mchu pod rozłożystym dębem. Czuła się okropnie. Wszystko ją bolało i nawet nie była w stanie wstać. Bała się, że umrze, dlatego napisała karteczkę z imieniem i nazwiskiem dziewczynki, po czym zawiesiła ją na jej szyi. Po tym utuliła się i przysnęła. Po pewnym czasie obudził ją padający deszcz. Kiedy otworzyła oczy było już ciemno. Przestraszyła się, ale na stwierdziła, że zna drogę, ponieważ jeszcze kiedy była młoda przyjeżdżała tu rowerami z rówieśnikami i jeździli aż do skraju lasu. Dlatego wyruszyła w dalszą drogę.
  Staruszka szła i szła, najszybciej jak tylko mogła. Nagle zauważyła rozwidlenie drogi. Nie pamiętała go, ale postanowiła wybrać prawą stronę. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że się pomyliła. Poszła dalej. Po dwóch godzinach wyczerpującego marszu końca nie było widać. Odpoczęła więc znowu trochę i poszła dalej. Szła trzy i pół godziny. Wydawało jej się, że droga leśna już dawno powinna zaprowadzić ją na polanę, ale niestety nie zapowiadało się na to, ponieważ ścieżka  zamiast zwiększać, zaczęła się zwężać, ąż w końcu już wcale jej nie było i szła po trawie, łudząc się, że za chwilę wyjdzie na polanę. Niestety, po godzinie nie było śladu ani dróżki, anie polany, ani niczegokolwiek, co mogło by pomóc jej w dotarciu do domu dziecka.
  Wtedy zorientowała się, że się zgubiła
- Ola Boga i co ja teraz pocznę- powiedziała sama do siebie.
  Postanowiła więc odpocząć po męczącej podróży i usiadła pod pierwszym lepszym drzewem obok którego rosną krzew. Po 15 minutach poczuła się lepiej i postanowiła poszukać czegoś do jedzenia. Dziewczynka w tym czasie spała wtulona w płaszcz kobiety. Dlatego nie chciała jej budzić i zostawiła ją ukrytą między drzewek a krzakiem. Nazbierała jagód, malin i innych sezonowych owoców. Podczas gdy poszukiwała pokarmu usłyszała głośny tupot. Jednak nie był to na pewno tupot ludzki. Staruszka przestraszyła się ogromnie. Odwróciła się i... ujrzała dzika. Ten, nie zwlekają ani chwili, rzucił się na nią i powalił kobietę, raniąc ją w nogę i ramię. Pani Marianna nie miała siły wstać. Czuła ogromny ból, nasilający się z każdą sekundą. Bała się nie o siebie, ale o dziecko, które pozostało samo, w środku lasu bez opieki i jedzenia. Rozpłakała się i zaczęła głośno krzyczeć:
- Ratunku! Pomocy! Pomocy!...
Krzyki obudziły dziecko. Mała Amelka wstała i podreptała o własnych siłach przed siebie, co jakiś czas przewracając się na mech. Po godzinie dziewczynka oddaliła się od miejsca, w którym spała. Kobieta bardzo cierpiała i ogromnie się bała. Miała nadzieję, że może ktoś ją przypadkiem zauważy, ale niestety, prawda była inna. Staruszka umierała i co chwila czuła się słabiej. Za parę inut odeszła w sen śmierci, a jej ostatnie tchnienie brzmiało:
- O, biedne dziecko...



<cdn.>



2 komentarze:

  1. Naprawde fajny pomysł. Pare rzeczy pod względem gramatycznym bym pozmieniała, ale ok. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde fajny pomysł. Pare rzeczy pod względem gramatycznym bym pozmieniała, ale ok. :)

    OdpowiedzUsuń